sobota, 9 grudnia 2017

DEAD HORSE „The Beast That Comes”



Brzmi jak: oryginalny crossover
Teksańska legenda ma za sobą długą i ciekawą historię. Istnieli w latach 1988-97, wydając w tym czasie dwie EPki i dwa pełniaki. Grali z większością Wielkich tamtych lat. Po reaktywacji w 2011 wypuścili ponownie cały stary katalog, a teraz nadszedł czas na dużą płytę. Muzę swą określają jako „horsecore” i ma to sens. W ich przypadku stwierdzenie „oryginalny crossover” nie jest oksymoronem. Łącząc wpływy hardcore, thrashu, punka, deathu i southern groove, nie mają odpowiedników w metalowym mainstreamie. Chcecie nazw? Prosz. W obrębie każdego kawałka potrafią mieszać klimaty Metalliki, COC, Pantery, Saint Vitus, Obituary, Galactic Cowboys i SOD. Ba, umieją to zmieścić w 3 minuty. Zazębia się to świetnie, wszystko siedzi. Na większą karierę szans nie mają, ale koneserzy undergroundu powinni zaopatrzyć się w ten zajebisty krążek. Wspomniałem, że na deathowe riffy wjeżdżają bluesowe solówki? Teraz już tak. Jest moc.
www.facebook.com/deadhorsecore
Vlad Nowajczyk [8]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz